Przegląd tematu
Autor Wiadomość
Karis
PostWysłany: Pią 1:42, 26 Sty 2007    Temat postu:

Lelio: według mnie trzeba być rozważnym w nazywaniu kogoś przyjacielem. I umieć rozróżniać kolegę i przyjaciela.
Lestacik
PostWysłany: Pią 1:15, 26 Sty 2007    Temat postu:

Oddałbym na chwilę obecną wszystko dla przyjaciół... Nie wiem na ile w sytuacji wymagajacej poswiecenia siebie, ale wydaje mi sie ze na prawde duzo jestm gotów dla nich poświęcic...
Lelio
PostWysłany: Czw 19:13, 25 Sty 2007    Temat postu:

A jak jak zwykle mam inne zdanie niż większość.
Myślę, że pojęcia takie jak "przyjaźń" czy "miłość" zostały stworzone przez poetów i pisarzy, a póxniej przechwycona przez kino. Coś na kształt magii. Piękna, niecodzienna rzecz, o której można pisać. Może się mylę, ale nie wydaje mi się, że w dzisiajszych czasach ludzie w imię "przyjaźni" czy tez "miłości" byliby w stanie oddać za kogoś życie, czy zdobyć się na ogromne poświęcenia. Jak to już stwierdził Hobbes "człowiek człowiekowi wilkiem"...
Lestacik
PostWysłany: Wto 16:35, 16 Sty 2007    Temat postu:

3mam kciuki i mam nadzieję, że wszystko się ułożySmile grunt to myślenie pozytywne:)
AkaSha
PostWysłany: Wto 1:34, 16 Sty 2007    Temat postu:

masakra.. generalnie nie wiem czy wytrzymamy ;(

on jest przeciwny temu.. no ale wbrew sobie rowniez zakochal sie we mnie.wieeec... xD ja jestem dobrej mysli Smile
Lestacik
PostWysłany: Wto 0:44, 16 Sty 2007    Temat postu:

Ah teraz rozumiem te 2,5 miesiąca... Współczuję, wiem co znaczy związek na odległość.
AkaSha
PostWysłany: Pon 20:08, 15 Sty 2007    Temat postu:

masz raje.. ja tez nie mam zamiaru zrywac kontaktow ze znajomymi.. poniewaz widze co sie dzieje z molim dobrym kumplem :/
ze swoja laska tworza juz wlasny swiat.. niewiduje go juz nie iwem jak dlugo..czasem odezwie sie na gg.. nic iwecej. to jest masakra.. a jezeli zerwa ze soba.. to bdize wtedy zdziwiony xD

no 2,5 miecha do lotu do mojego miska w anglii xD
Lestacik
PostWysłany: Pon 19:31, 15 Sty 2007    Temat postu:

2,5 miecha czego? bo w tym się zgubiłem... Ja mam lepszy kontakt z dziewczynami i zawsze lubiłem ich towarzystwo... znajomych płci męskiej także mam ale tylko jedna osoba była kiedyś moim przyjacielem... Do chwili aż zaczął olewać mnie (wyprowadzka z miasta w okolice+dziewczyna)... Teraz z regóły odzywa się jak ma interes, więc przyjaźń już stracił. Ja jak mam doła to chcę się komuś wygadać i żeby to była osoba, która mnie rozumie, wysłucha, jeśli będzie potrzeba spróbuje pocieszyć (a jeśli to nic by nie dało pomilczy...)
Rozumiem że partner/partnerka też potrafi być najlepszym przyjacielem/przyjaciółką, ale powiem przykładowo - oderwiesz się od przyjaciół ze względu na partnera, po jakimś czasie okaże się że nie pasujecie do siebie i się rozstajecie. Jeśli oddaliłaś się od przyjaciół za bardzo to nie masz nikogo, kto w chwilach smutku pocieszy, przytuli, a przede wszystkim wysłucha i nie powie, że pojawiasz się jak masz problemy, a jak jest ok to znikasz... Związek nigdy nie jest pewny... Ile potrwa? Nie wiadomo, zależy od ludzi.
Ja w każdym razie nie pozwolę oderwać się od przyjaciół i tych lepszych znajomych... Ograniczę spotkania, ale zerwę kontaktu...
Przyzwyczajenie to istotna kwestia... ja byłem samotnikiem przez okres ok 8-9 lat i było mi z tym dobrze, potem zmieniło się otoczenie i przywykłem do towarzystwa...
Tyrada, że chyba nikt nie przeczyta:P (mi by się nie chciało... przynajmniej jak wiem co tu jest:P)
AkaSha
PostWysłany: Pon 18:55, 15 Sty 2007    Temat postu:

wiesz..moze to tez kwestia przyzwyczajenia.. mi zawsze byla potrzebna taka bliska osoba..ale znajdowalam ja w moim facecie.. dziewczyny zawsze byly zaborcze i zazdrosne.. nie potrafilam normalnie z nimi zyc wiedzac ze nie sa szczere.. zawsze dobry kontakt mialam z facetami.
a o przyzwyczajeniu mowie poniewaz ja od najmlodszych lat trenowalam.. i moj dzien byl zapelniony az po wieczor..wiec nie mailam czasu na utrzymywanie bliskich kontaktow z ludzmi ze szkoly. a tancerze to juz inna psrawa ;/
teraz treoszke to nadrabiam.. spotykam sie z ludzmi ktorzy kiedys chodzili ze mna do podstawowki.. mieszkali blisko mnie..a nie zamienilismy niegdy zadnego slowa. jest mi z nimi dobrze..staram sie ich wyidywac kiedy moge...ale czasem i ja musze miec troszke czasu dla soiebie.

czsami mam dosc takiego zycia w biegu :/
jestem zmeczona i lapie mnie chandra. wtedy nie mam ochoty na nic.
no ale trzeba zyc dalej. pociesza mnie mysl.. ze teraz musze wziac sie w garsc.. czeka mnie sesja.. a potem pojade do miska..

2,5 miecha tonie jest az tak dlugo nie?? ;(
Lestacik
PostWysłany: Pon 18:49, 15 Sty 2007    Temat postu:

Ładny gorsecik AkaSho:), to jedno...
Poza tym - przyjaźń to podstawa w życiu, dlatego nie należy zbyt wielu osób obdarzać mianem przyjaciela... W końcu to duużo więcej niż znajomość/koleżeństwo...
Mam trzy przjaciółki, które pracowały na to przez długi czas... dwie potrzebowały ok 4-5 lat nim zaczęły być mi na tyle bliskie, żeby nazwać to przyjaźnią, jedna trochę szybciej... No ale widuję ją codziennie;) i półtora roku wystarczyłoVery Happy
Nie wyobrażam sobie własnej egzystencji bez tych 3 osób...
AkaSha
PostWysłany: Pon 18:32, 15 Sty 2007    Temat postu:

no ja tam moge wytrzymac do konca mojej edukacji...poniewaz nie moge sie chyba tam uczyc stacjonarnie.. a dziekanki nie chce brac.. tyle ze ta samotnosc mnie muli.. grrrr...

a ladny mam avek?? musze pochwalic..misiak mi kupil na swieta ten gorsecik xD aj..wie co mis ie podoba.. :p

wybaczcie moje zachowanie..ale tryskam radoscia jak sobie o nim pomysle.. ;]
generalnie powinnam pisac wlasnie prace a sie opier...dzielam. xD
Karis
PostWysłany: Pon 18:21, 15 Sty 2007    Temat postu:

Trzymam za was kciuki. Jak kochacie się to coś wymyślicie.
AkaSha
PostWysłany: Pon 18:15, 15 Sty 2007    Temat postu:

oo to fakt.. ja nie naduzywam tego slowa "przyjaciel".. ma wielka wartosc.. tak jak nie rzuca sie na wiatr slow - kocham cie.
musze wiedziec czy to uczucie jest prawdziwe i warte walki.. xD

o jaaaa... zakochalam sie i kurde.. musze walczyc o ta milosc..
moj misiak mieszka w anglii.. i poznalismy sie przed jego wyjazdem.. potem on tutaj wrocil spowrotem i teraz znowu wybyl. ja pierdole.. tak mi sie teskni ;(

a wiecoie na czym polegala nasza znajomosc??
bylismy znajomymi.. ktorzy nie chcieli sie pakowac w zwiazek na odleglosc wiec stalismy sie fuckin' friendsami xD dobre nie??
no ale co.. zakochalismys ie w sobie..a co bylo najpiekniejsze kiedy odwzajemnil moooje uczucie xD
w swieta lece do niego..a na wakacje on tutaj wraca..

tak jakos..niby fajnie.. dziewczyny mi mowia.. ze szybko sie soba nie znudzimy bla bla.. no ja mam czas na sesje itepe..
ale ja wole aby on byl przy mnie. zreszta on chce baym zamieszkala tam z nim. a ja mam tak duzo do zostawienia.. :/
szkole, prace z dziecmi i swoje treningi..

co wy na to?
Narya
PostWysłany: Pon 16:43, 15 Sty 2007    Temat postu:

cytat Stanisława Jerzego Leca
zgadzam sie z Akashom. ale nie całkiem. po prostu są ludzie którzy jak ktoś to określił wsiadają do naszego pociągu "życia" jedni zostają na dłużej, inni na pierwszej stacji wysiadają. ale zapisują sie w pamieci. dobrze czy źle ale zawsze jakoś.
ja niestety znowu przejechałam sie na ludziach z LO. myślałam że pomimo tego że jesteśmy w innych miastach kontakt jako taki będzie. a jak narazie najlepszy kontakt mam z osobami których musiałam zostawic po półtora roku znajomości. dziwne lecz prawdziew.
staram sie z rozwaga używa słowa "przyjaciel/przyjaciółka" bo to są duże i ważne słowa, nie zawsze odpowiednie dla każdej osoby nam znanej.
Karis
PostWysłany: Nie 21:30, 14 Sty 2007    Temat postu:

Czyli cytując Kogosia, bo nie wiem kogo:
Boże, ustrzeż mnie przed przyjaciółmi, przed wrogami obronię się sam.
Fakt.
AkaSha
PostWysłany: Nie 17:00, 14 Sty 2007    Temat postu:

bla bla...

moje LO bylo jedna wielka pomylka.. a pseudo przyjaznie poszly sie *pip*

najwspanialej wspominam Gim. spotykamy sie ze soba.. wypada ze jakos tak co rok jest zlot.. z licealistami zrobilismy jeden zlot to przyszla garsc osob.. porazka.. :/

zreszta.. lepiej uwazac na ludzi.. ja nie uznaje kogos za przyjaciela czy przyjaciolke na smierc czy zycie..poniewaz nigdy nie stlam przed takim wyborem.. ludzie sa omylni.. i potrafia nas zaskakiwac nawet w ten negatywny sposob. wierze sobie i tylko sobie. mam garsc ludzi ktorych kocham i sa wspaniali.. wiem ze moge na nich liczyc. ale nie na smierc i zycie. wtedy bede liczyc tylko na siebie. chyba ze bedzie chodzilo o moja wielka milosc <3
Karis
PostWysłany: Sob 18:56, 13 Sty 2007    Temat postu:

Fakt, tę o tym słyszałam. gdyby to nie była prawda, 10-lecie matury i inne zloty nie byłyby takie popularne.
Roux
PostWysłany: Sob 16:26, 13 Sty 2007    Temat postu:

Podobno najlepszej przyjaźnie się zawiera w liceum.
Chyba coś w tym jest, bo z paroma osobami znam się od paru miesięcy, a mam wrazenie ,ze całe zycie.
Karis
PostWysłany: Sob 1:51, 13 Sty 2007    Temat postu:

Moje kontakty z rodzicami są fatalne, więc została mi tylko przyjażń. Dla rodziców jestem z młoda, głupia, filozofuję, mam własne zdanie i nie jestem za PiSem więc to mnie dyskfalifikuje. Za to mam 3 przyjaciół na śmierć i życie. jedną przyjaciółkę mam od zerówki, drugą od pierwszej klasy podstawówki a mojego przyjaciela od gimnazjum. Ufam im i wiem, że mnie nigdy nie zawiodą, mogę im ufać, a oni mogą ufać mnie. Są właściwie moją rodziną, bo jako chyba jedyni mnie rozumieją.
Roux
PostWysłany: Sob 19:22, 15 Kwi 2006    Temat postu:

http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Przyjaciel oto co o przyjaźni, a wlasciwie o definicjii słowa ' przyjaciele' mówi nonsensopedia

Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.